Komu potrzebna dawka absurdu, kto chce się szczerze pośmiać z pomysłów godnych Monty Pythona, tego ucieszy dostęp do spektaklu, o którym, podobnie jak o jego bohaterze, krążą legendy.
„Śmierdź w górach”, czyli „pewien rodzaj musicalu” w reżyserii i ze scenariuszem Konrada Imieli oraz Cezarego Studniaka, trafił na scenę Capitolu w 2006 roku, zarejestrowano go w kwietniu 2008 r. Opowiada o legendarnym Waldemarze Jasińskim, twórcy dowcipów, odizolowanym od rzeczywistości w Bieszczadach. „Nie umiem pisać gorzej. Nawet gdybym chciał”, deklaruje sfrustrowany Jasiński, a w bieszczadzkich ostępach towarzyszą mu w rozterkach hippisi, harcerze, bywalcy karczmy w Ustrzykach z Edwardem Stachurą na czele, Kurier z Warszawy, a nawet Japoński Turysta.
W obsadzie m.in. Justyna Szafran, Andrzej Gałła, Wacław Mikłaszewski, Piotr i Paweł Kamińscy, Konrad Imiela i Cezary Studniak oraz artyści, których i obecnie można oglądać w spektaklach Capitolu.
Jeśli jesteś osobą pełnoletnią, oglądaj „Śmierdź w górach”:
Konrad Imiela mówi o spektaklu:
„Śmierdź w górach” jest dziwnym spektaklem. Dziwnym, ale jednocześnie dla mnie dość przełomowym. To była moja pierwsza „dyrektorska” premiera w Capitolu. Wprawiła ona w osłupienie naszych miejskich decydentów, którzy parę miesięcy wcześniej powierzyli mi dyrektorską funkcję. To był październik 2006.
Pamiętam, jak na bankiecie Jarek Broda, ówczesny szef Wydziału Kultury, gratulował mi słowami „no, Konrad….. muszę Ci powiedzieć… słuchaj… Konrad…”. Następnego dnia zadzwonił Rafał Dutkiewicz, ówczesny prezydent miasta i powiedział „Słuchaj, Kondi, ja nie wiem, czy to było dobre, ale Jarek Broda powiedział, że jest w porządku, więc ci gratuluję”. Od innego urzędnika usłyszałem wtedy „no dobra, zabawiliście się, a teraz trzeba robić spektakle”.
Należy to jednak powiedzieć, że na „Śmierdź w górach” umówiliśmy się już z moim poprzednikiem, Wojtkiem Kościelniakiem, który zaproponował nam tę realizację po sukcesie legitymacyjnej gali PPA „Wiatry z mózgu”.
Spektakl opowiada o Waldemarze Jasińskim. Chcieliśmy znaleźć najbardziej zwyczajne polskie imię i nazwisko. Waldemar jest bezkompromisowym twórcą kawałów, żyje w Bieszczadach, które od lat przyciągały bezkompromisowców.
To musicalowa opowieść o artyście, który odcina się od świata, krąg odbiorców swojej sztuki ogranicza do stałych bywalców karczmy w Ustrzykach. Tylko taki gest daje mu pełną wolność twórczą, choć jego kawałopisarstwo staje się przez to coraz bardziej hermetyczne. Moim zdaniem dzisiejsze czasy skłaniają do postawienia pytań o to, czy nasza sztuka nie traci na jakości przez potrzebę dużego zasięgu, oglądalności i klikalności. Z drugiej strony: czy tworząc bez baczenia na odbiór naszych dzieł nie odklejamy się zbytnio od rzeczywistości? Czy naszej sztuki nie skazujemy na zatracenie?
No cóż, my z Cezim Studniakiem wizję tego spektaklu zrealizowaliśmy bezkompromisowo…
Jakość video pozostawia trochę do życzenia, ale to jedyna wersja. To historia z lat 70-tych, więc w sumie dziwnie by się to oglądało w super HD. Zapraszam w nasze Bieszczady, do świata Waldemara Jasińskiego, harcerzy, hipisów i bywalców karczmy w Ustrzykach. Życzę wszystkim dużo zdrowia.
Śmierdź w górach, fot. Łukasz Gawroński / Teatr Muzyczny Capitol. Na zdjęciu M. Dawidziuk, P. Kamiński, J.Szafran, J. Gębura