Czas: 1 godz. 10 min. bez przerwy
Premiera 19 stycznia 2013
Pożegnanie z tytułem 1 czerwca 2019
Rodzinny musical na podstawie wierszowanej opowieści Jana Brzechwy.
Trzy wesołe krasnoludki wyruszają na podbój świata z niezwykłym, jak na tak maleńkie stworzenia, hartem ducha. Polecą na Księżyc, będą nurkować, wynajmować wiatr i wypasać biedronki, urządzą turniej rycerski i koncert rockowy…
Mnóstwo emocjonujących zdarzeń, prześmieszne zwroty akcji, pogodna muzyka, wypełniająca sceniczny mikroświat: to wszystko spodoba się dzieciom, a rodzice i dziadkowie z pewnością docenią lekkość żartu, którym przyprawiona jest ta historia. Gwarantujemy, że cała widownia uwierzy w krasnoludki – pełne energii, radości, łobuzerskich pomysłów i grane przez trójkę zabójczo przystojnych aktorów Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu.
Opowieść w dziesięciu odsłonach wyreżyserował Konrad Imiela. Przedstawienie jest w całości śpiewane, muzykę skomponował wrocławski zespół Mikromusic (Natalia Grosiak i Dawid Korbaczyński), bajkowe kostiumy i scenografię zaprojektowała Anna Chadaj, wizualizacje wyszły spod ręki Jakuba Lecha, a choreografię opracował Jacek Gębura.
Zapomniany poemat Brzechwy
Historię o trzech przebiegłych stworkach leśnych (Tre knepiga troll) napisał i zilustrował w latach 30. XX wieku szwedzki autor książek dla dzieci, Einar Norelius. Opowieść przełożył na język polski L.J. Wirski i według tego właśnie tłumaczenia Jan Brzechwa spisał krasnoludkowy poemat wierszem.
Książeczka w wersji polskiej – z ilustracjami Noreliusa – ukazała się nakładem Nowego Wydawnictwa w Warszawie (Zakłady Graficzne Straszewiczów). Bajka musiała się podobać, bo wkrótce potem w księgarniach pojawiły się Krasnoludki w ciepłych krajach: nowe przygody trzech wesołych krasnoludków. W powojennej Polsce Trzy wesołe krasnoludki miały tylko dwa wydania w Czytelniku, w latach 1959 i 1961, z rysunkami Jerzego Desselbergera. Książeczki więcej nie wznawiano – być może historyjka okazała się poematem nie dość pedagogicznym?
Realizatorzy
Reżyseria: KONRAD IMIELA
Muzyka: MIKROMUSIC (Natalia Grosiak i Dawid Korbaczyński)
Scenografia i kostiumy: ANNA CHADAJ
Choreografia: JACEK GĘBURA
Wizualizacje: JAKUB LECH
Obsada
Modraczek: MICHAŁ ZBOROWSKI
Poziomka: ADRIAN KĄCA
Żółtaszek: TOMASZ LESZCZYŃSKI
Ważka, Trawa Justa: JUSTYNA ANTONIAK
Komar Bożenka, Boża Krówka, Dziecko Ryby: BOŻENA BUKOWSKA
Komar Maja, Boża Krówka, Dziecko Ryby: MAJA LEWICKA
Komar Ewelina, Boża Krówka, Dziecko Ryby: EWELINA ADAMSKA-PORCZYK / BARBARA OLECH / ANETA MAZUR
Żaba, Boża Krówka: AGNIESZKA ORYŃSKA-LESICKA
Krasnal, Ryba: ELŻBIETA ROMANOWSKA (gościnnie) / JACEK GĘBURA
Trawa Eva: EWA SZLEMPO-KRUSZYŃSKA
Pająk Szczerbic, Trawa Madzia: MAGDALENA SZCZERBOWSKA
Mysz, Krowa Owcą: BOGNA JOOSTBERENS
Wiatr, Robak, Pająk: ARTUR CATURIAN
Żołnierz Piotr, Ślimak Poziomki – Śpioch, Pająk: PIOTR MAŁECKI
Superman, Jeż, Bąk: BARTOSZ PICHER
Sikora, Ślimak Modraczka – Akrobata: MIKOŁAJ WOUBISHET
Żołnierz Łukasz, Ślimak Żółtaszka – Sweter, Dziecko Ryby, Chrabąszcz: ŁUKASZ WÓJCIK
Muzycy:
Natalia Grosiak – śpiew
Robert Jarmużek – piano
Dawid Korbaczyński – gitara
Robert Szydło – gitara basowa
Łukasz Sobolak – perkusja
Adam Lepka – trąbka, instr. perkusyjne
Media o spektaklu
Takich krasnoludków jeszcze nikt z nas nie widział, Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej – Wrocław
29 stycznia 2013
Konrad Imiela z pomocą Jana Brzechwy zaserwował krasnoludkom kurację odmładzającą. Jej efekt to musical dla dzieci we wrocławskim Teatrze Muzycznym “Capitol”. Spektakl rozegrany w tak oszałamiającym tempie, że trzeba mieć niezłą kondycję, aby je wytrzymać.
“Krasnoludek, gdy jest młody/ wcale nie ma jeszcze brody/ żadnych ważnych spraw nie miewa/ tylko bawi się i śpiewa” – refren otwierającej i zamykającej spektakl piosenki do tekstu Brzechwy w wykonaniu Natalii Grosiak (Mikromusic odpowiada za wszystkie kompozycje do “Trzech wesołych “) długo kołacze się w głowie po wyjściu z teatru.
Nie tylko ze względu na chwytliwą muzyczną frazę. Także przez to, że takich krasnoludków jeszcze chyba nikt z nas nie widział. Modraczek (Maciej Maciejewski), Poziomka (Adrian Kąca) i Żółtaszek (Tomasz Leszczyński) bardziej przypominają nadpobudliwych gimnazjalistów łobuziaków, którym wciąż w głowie szalone pomysły, niż nobliwego Koszałka Opałka czy któregoś z jego siwobrodych braci.
Zresztą jeden z nich (znakomita Elżbieta Romanowska) wciąż błąka się tu po scenie, próbując nadążyć za tempem wydarzeń i odnaleźć się w tym nowym, odmienionym świecie. Na próżno – mylą mu się kroki, a w dodatku poci się biedaczyna pod ciężkim kubraczkiem i w grubej czapce. Nic dziwnego, że koniec końców i jemu zamarzy się uwolnienie z tej nieco staroświeckiej konwencji.
Tekst Brzechwy o trzech zwariowanych krasnoludkach powstał według pomysłu zapożyczonego od szwedzkiego autora Einara Noreliusa. Pokłosiem sukcesu polskiego wydania w wersji Brzechwy była kontynuacja przygód Modraczka, Poziomki i Żółtaszka. Jednak po II wojnie światowej “Trzy wesołe ” doczekały się tylko dwóch wydań – ostatnie z nich ukazało się w 1961 roku. Imiela, sięgając po tę opowieść, odkrywa ją więc przed większą częścią widowni.
Podejmując się reżyserii, ustawił sobie wysoko poprzeczkę. Lektura bajki Brzechwy zajmuje nie więcej niż kwadrans, ale jest to kwadrans niezwykle intensywny – dzieje się tu tyle, że niemal każda linijka przynosi jakieś wydarzenie.
Spektakl tę intensywność zachowuje. Na jego potrzeby tekst Brzechwy został zamieniony w zestaw piosenek, z których każda przynosi opowieść o kolejnej przygodzie, w jakiej biorą udział niesforni Modraczek, Poziomka i Żółtaszek. Na scenie wciąż coś się dzieje, a widz musi zmierzyć się z kalejdoskopem pomysłów nadaktywnych bohaterów, którzy ledwie zdążyli odbyć rejs żaglówką własnej produkcji, a już biorą się za wypas bożych krówek. Potem w programie jest jeszcze m.in. rajd konny na ślimakach, budowa armaty, samolotu, rakiety i łodzi podwodnej.
Scena staje się na przemian łąką, niebem, podwodną krainą, nie przestając ani na moment być tym niepozornym kątem zwyczajnego wrocławskiego podwórka, na którym osadził akcję spektaklu Imiela. Jego koncept polegał nie tyle na tym, żeby przekonać publiczność, że “krasnoludki są na świecie”, ale że mieszkają całkiem blisko, tuż za rogiem. Wystarczy przyklęknąć, dobrze się przyjrzeć i wysilić nieco wyobraźnię, żeby pojawiły się przed nami.
W teledysku, który otwiera spektakl, do krainy krasnoludków zaprasza nas Natalia Grosiak, która śpiewa, bawiąc się zabawkami w kącie podwórza – są wśród nich siwobrody pluszowy krasnal, plastikowy superman, ołowiany żołnierz i klocki lego. W tle – kawałek muru porośniętego bluszczem, kratka wentylacyjna, plastikowa butelka i niedopałek. Kiedy piosenka się kończy, zmienia się skala – trafiamy w to samo miejsce, które dzięki scenografii Anny Chadaj zostało powiększone do tego stopnia, że nie tylko aktorzy, ale każdy z nas, widzów, może poczuć się jak krasnoludek.
Spektakl ma pełne wdzięku, wpadające w ucho piosenki, a tekst Brzechwy wzbogaca o dodatkowe sytuacje. Czaruje bajecznie kolorowymi kostiumami Chadaj, które 17 aktorom pozwalają odegrać 36 postaci. Bawi pokazem pantomimicznej, nieudanej transformacji owcy w chrabąszcza w wykonaniu Bogny Woźniak-Joostberens. Budzi respekt same wejście na scenę Jeża-harleyowca Bartosza Pichera.
Jednocześnie niektóre z chwytów skierowane są zdecydowanie bardziej w stronę rodziców najmłodszych widzów Capitolu niż ich samych – ślimaki wyraźnie od hippisów pożyczyły nie tylko długie włosy i dzwony, ale słabość do odmiennych stanów świadomości, koncert ważki przenosi nas na chwilę do celebryckiego świata glamour, mamy też roztańczone punkowe muchy z fryzurami a la Leningrad Cowboys.
Ten dorosły klucz, ale przede wszystkim podkręcone, szalone tempo, w którym rozgrywa się spektakl, porywają część publiczności, ale sprawiają też, że niektórzy z najmłodszych widzów nie są w stanie nadążyć za rozwojem wydarzeń i z przedstawienia wychodzą co najmniej tak zmęczeni, jakby osobiście brali udział w przygodach Modraczka i spółki.
Wesoło i bez morału, Małgorzata Matuszewska w Polsce Gazecie Wrocławskiej
23 stycznia 2013
Prawdziwą ucztą dla miłośników musicali są “Trzy wesołe krasnoludki” Teatru Muzycznego Capitol.
Modraczek, Żółtaszek i Poziomka (Maciej Maciejewski, Tomasz Leszczyński i Adrian Kąca) są wesołymi ludkami. Nie mają bród, bo są młodzi. I nie mają kłopotów, za to mają wiele przygód. Bo to czynni ludkowie: pasą biedronki, strzelają z armaty, zakładają zespół rockandrollowy. Przygląda im się pobłażliwy Krasnal (Elżbieta Romanowska), starszy i proekologiczny, ze wstrętem podnoszący zostawiony w lesie niedopałek.
Bawią się w doborowym towarzystwie: Myszy, Krowy i Owcy (świetna Bogna Woźniak–Joostberens), Ważki (urocza Justyna Antoniak), Pająków (Magdalena Wojnarowska, Piotr Gaj-da, Piotr Małecki). Do starej historii z wierszy Jana Brzechwy Konrad Imiela, reżyser całości, dokooptował współczesnych bohaterów, wśród nich Supermana (Bartosz Picher).
Smaczkiem dla dorosłych będzie delikatnie seksowna Ważka i świetna muzyka Mikromusic grających na żywo. Akcja zmienia się błyskawicznie, jak w kalejdoskopie, a odpoczynkiem dla oka i ucha stanie się podwodna scena, w rytm słów “kto z powietrzem jest w niezgodzie, musi znaleźć szczęście w wodzie”. Tu muzyka jest subtelniejsza, cichsza, a obrazy refleksyjne. Refleksyjność zapewnia Natalia Gro-siak, śpiewająca w filmie otwierającym i zamykającym całość. Przyciągają wzrok scenografia i kostiumy Anny Chadaj, aktorzy są świetni ruchowo i muzycznie. Musical Capitolu bawi, rozśmiesza, a twórcy udowadniają, że baśnie nie muszą być wypełnione morałami, bo istnieją dla zabawy. Po prostu.
Krasnoludki, Brzechwa i rock’n’roll, Iwona Szajner w portalu kulturaonline.pl
22 stycznia 2013
Nie mają brody, wielkich brzuchów, ani spiczastych czerwonych czapek. Ale figlują w iście krasnoludzkim stylu, czyli wesoło, muzycznie, tanecznie i “z jajem”. Obejrzyjcie najnowszy spektakl do Capitolu, a przekonacie się, że spektakl dla dzieci naprawdę może też sprawić przyjemność dorosłemu.
Reżyser Konrad Imiela zapowiadał przed premierą, że zrobi musical familijny – co, jak praktyka pokazuje, bywa sporym wyzwaniem. Nie jest łatwo zadowolić równocześnie wymagające gusta młodego i starszego widza. Niemniej w tym przypadku udało się pogodzić jednych i drugich. W jaki sposób? Wykorzystując sprawdzony przepis: charakterni bohaterowie, bajkowa scenografia, humor z odrobiną absurdu, a co najistotniejsze – świetna muzyka. “Trzy wesołe krasnoludki” to spektakl, na którym po prostu można się dobrze bawić. A że nie płynie z niego żadna nauka? No cóż, może nie zawsze trzeba do dzieci z dydaktyką i moralizatorstwem.
“Trzy wesołe krasnoludki” powstały na podstawie wierszowanego tekstu Jana Brzechwy z 1959 roku. Imiela zrobił z tego śpiewaną opowiastkę, której osią są zwariowane przygody młodych krasnali – Modraczka, Żółtaszka i Poziomki. W tych bohaterów wcielili się: Maciej Maciejewski, Tomasz Leszczyński, Adrian Kąca. Cała trójka wokalnie i choreograficznie – bez zarzutu (jedyny minus, to szwankujące nagłośnienie, ale można to zrzucić na karb “gościnnych występów” na nieprzystosowanej do potrzeb spektaklu, scenie Impartu). Prawdziwymi gwiazdami tego przedstawienia są postacie drugiego planu: fantastyczna Bogna Woźniak-Joostberens jako krówko-owca i mysz, Bartosz Picher jako Superman i punkowy Jeż czy też Justyna Antoniak jako zniewalająca Ważka.
Na scenie ciągle się coś dzieje. Krasnale z jednej draki płynnie wpadają (niekiedy bardzo dosłownie) w drugą. Strzelają z armaty, lecą samolotem, ujeżdżają ślimaki, wypasają biedronki, zwiedzają podwodną krainę, a na koniec zakładają rock’n’rollowy zespół. Wystarczy? Każda przygoda to osobna piosenka, do której artyści wykonują jakby teledysk. Wrażenie robi scena, w której akcja rozgrywa się pod wodą. Dzięki prostemu zabiegowi udało się stworzyć bardzo sugestywną scenerię. Brawa dla Anny Chadaj, która zaprojektowała scenografię i kostiumy (duch kultowej Szuflandii z filmu Machulskiego nie zaginął!). Jest kolorowo, bajkowo, ale bez przesadnej fantazji.
Niezwykłego klimatu tej zabawnej opowieści nadaje muzyka stworzona przez Natalię Grosiak i Dawida Korbaczyńskiego, czyli zespół Mikromusic. Energiczna, energetyczna i pogodna, czyli w sam raz na miłe półtorej godziny z dzieckiem w teatrze (z akcentem na “miłe”). Znalazło się w niej miejsce na balladę, ale i szalony rock’n’roll. Piosenki wpadają w ucho i miło się w nim błąkają jeszcze przed dłuższą chwilę po zakończeniu spektaklu. Szczególnie utwór początkoy i końcowy, w którym słychać nietuzinkowy wokal Natalii. Te utwory z pewnością równie dobrze będą brzmieć osobno, w oderwaniu od przedstawienia. Stąd pewnie pomysł twórców musicalu, aby wydać je na płycie.
Zapowiedź
Wrocław. Nastoletnie krasnoludki z ADHD
Edyta Bryła, Gazeta Wyborcza Wrocław, 16 stycznia 2013
Są niesforne, żywiołowe, beztroskie i nadpobudliwe, a gdyby istniały naprawdę, to właśnie kończyłyby gimnazjum. “Trzy wesołe krasnoludki” zobaczymy w premierze Teatru Muzycznego “Capitol” w sobotę.
Bajkę “Trzy wesołe krasnoludki” napisał szwedzki pisarz Einar Norelius ponad 80 lat temu, a my znamy ją w wersji wierszowanej Jana Brzechwy. Teraz aktorzy Capitolu wystawią ją na scenie Impartu.
Konrad Imiela, dyrektor Capitolu i reżyser spektaklu: – Bajka towarzyszyła mi od dzieciństwa, a zna ją niewiele osób. Tekst Brzechwy jest absurdalny, a ja lubię taką poetykę.
W role główne wcielą się Maciej Maciejewski, Tomasz Leszczyński i Adrian Kąca. Swym temperamentem i wyglądem Modraszek, Poziomka i Żółtaszka nie przypominają tradycyjnych krasnoludków. Mają czerwono-niebiesko-żółte kostiumy, czapki na bakier. Nie pozostawiają wątpliwości, że są niesfornymi, nastoletnimi krasnalami, które rozpiera energia. – Jesteśmy jeszcze dziecinni i głupkowaci. Mamy absolutne ADHD. To dzięki temu spotka nas aż tyle przygód – mówił jeden z krasnoludków podczas konferencji prasowej. Krasnale ruszą w podróż na Księżyc, będą wypasać biedronki, nurkować i urządzać koncerty. Oprócz trzech małoletnich bohaterów na scenie pojawią się też płocha mysz, siejący postrach punkowy jeż, żaba i jeszcze jeden krasnoludek. To przedstawiciel starszej generacji, który nie wie, jak radzić sobie w zwariowanym świecie młodych.
Prócz dwóch monologów spektakl jest śpiewany. Przy oprawie muzycznej pracowali Natalia Grosiak i Dawid Korbaczyński z grupy Micromusic.
– Zależało mi, by dzieci traktować z muzyczną powagą. Zaprosiłem zespół, który lubią ich rodzice. Wkrótce ukaże się płyta z muzyką ze spektaklu – mówił podczas próby prasowej dyrektor Imiela. – To sztuka i dla małych i dużych. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Premiera w sobotę o godz. 16 gościnnie w Centrum Sztuki Impart (ul. Mazowiecka 17). Bilety 13-22 zł na stronie www.teatr-capitol.pl
Zdjęcia
fot M. Kondarewicz
Audio/wideo
W trakcie prac nad premierą zajrzeliśmy z kamerą za kulisy i na scenę, by podejrzeć, jak idą przygotowania.
Zapraszamy do obejrzenia materiału wideo nakręconego przy okazji przygotowań scenografii i wizualizacji